Ekologia a przydomowe oczyszczalnie ścieków

Ekologia a przydomowe oczyszczalnie ścieków

Samorządy dotowały dotąd wiele proekologicznych inwestycji swoich mieszkańców. Służyło to zarówno ludziom, jak i środowisku. Ktoś uznał, że tak dobrze dalej być nie może i wymierzył ekologii potężny cios.

W ubiegłym roku miejskie służby zaczęły sprawdzać, czy mieszkańcy pewnej peryferyjnej i pozbawionej kanalizacji dzielnicy Bielska-Białej, mają rachunki za wywóz nieczystości ze swoich szamb. Tych, którzy takich rachunków nie mieli w odpowiedniej ilości, pouczono, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to w przypadku kolejnych kontroli będą wysokie kary.

Odprowadzanie nieczystości z szamb do gruntu to powszechna praktyka, która nie idzie w parze z dbałością o ochronę środowiska. Prawo pozwala jednak z takim procederem walczyć, właśnie przez kontrolowanie rachunków za wywóz nieczystości. Regularne wypróżnianie szamba przez specjalistyczną firmę to spory wydatek, wynoszący nawet kilkaset złotych miesięcznie.

Wyjściem z sytuacji jest budowa przydomowej oczyszczalni ścieków, która jest rozwiązaniem proekologicznym. Bielsko-Biała zachęcała mieszkańców nieskanalizowanych terenów, oferując dofinansowanie w wysokości tysiąca, a potem nawet dwóch tysięcy złotych. Podobne dofinansowanie oferowały także inne gminy na Podbeskidzu.

Jeden z mieszkańców skontrolowanej w ubiegłym roku dzielnicy Bielska-Białej właśnie przez budowę przydomowej oczyszczalni ścieków postanowił rozwiązać problem swoich nieczystości. Ale w ubiegłym roku na dofinansowanie z gminy - z uwagi na zbliżający się koniec roku - nie mógł już liczyć. Postanowił więc poczekać do tego roku. I dowiedział się, że teraz takiej formy proekologicznej pomocy w ogóle nie ma, bo prawo jej nie dopuszcza.

Dwa tysiące dofinansowania było zachętą do zainwestowania w przydomową oczyszczalnię ścieków. W efekcie zmian, zamiast inwestować w tego typu rozwiązania, mieszkańcy zaczną się interesować "lewymi" zaświadczeniami o wywozie nieczystości. Ekologii ta nowa zmiana prawa z pewnością nie pomoże, mówi mieszkaniec Bielska-Białej, któremu koło nosa przeszło dofinansowanie do przydomowej oczyszczalni ścieków.

Z opinią, że obecna sytuacja prawna nie służy ekologii, zgadza się Tadeusz Januchta, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej. Wyjaśnia on, że zmienione pod koniec 2009 r. przepisy prawa zlikwidowały gminne i powiatowe fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Istniały one dzięki pieniądzom, jakie za korzystanie ze środowiska płaciły przedsiębiorstwa i wspierały wiele proekologicznych przedsięwzięć. Z tego źródła nie tylko bowiem dofinansowywano budowę przydomowych oczyszczalni ścieków, ale także wspierano finansowo usuwanie azbestu, modernizację systemów grzewczych na bardziej przyjazne środowisku, zabezpieczanie ludzi przed hałasem przez wymianę okien czy wspierano inwestycje w odnawialne źródła energii.

Teraz pieniądze płacone przez firmy korzystające ze środowiska nadal muszą być wydawane na proekologiczne działania, ale z jedną różnicą - nie wolno ich wydać na wspieranie niegminnych przedsięwzięć. Za te pieniądze można zrealizować przyjazną dla środowiska inwestycję w miejskiej szkole, ale nie można nimi wesprzeć proekologicznej inwestycji osoby fizycznej lub osoby prawnej nie podlegającej samorządowi. W przeszłości z takich proekologicznych dotacji korzystać mogli nie tylko mieszkańcy Bielska-Białej, ale i domy pomocy społecznej, zakłady opieki zdrowotnej czy kościoły.

Obecne rozwiązanie spowoduje wzrost zainteresowania nielegalnymi fakturami za wywóz nieczystości, ale i usuwanie na dziko azbestu. Aktualnie nie ma możliwości przyznawania dotacji na zadania w zakresie ochrony środowiska, które zamierzają realizować osoby fizyczne i pozagminne jednostki organizacyjne.

źródło: www.kronika.beskidzka.pl
zdjęcie: www.conplast.com.pl