OZE potrzebuje dobrego prawa
Mimo, że wynikający z zobowiązań unijnych termin implementacji ustawy minął w grudniu 2010 r., projekt nie spełnia wymagań określonych Dyrektywą UE w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych i wymaga dalszych prac.
Za zwlekanie z przyjęciem przepisów dotyczących odnawialnych źródeł energii (OZE) Komisja Europejska chce ukarać Polskę wysoką karą finansową. Odpowiednie przepisy miały być wprowadzone do naszego systemu prawnego do grudnia 2010 r. Termin ten wyznaczyła Dyrektywa 2009/28/WE w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych, która zobowiązuje państwa członkowskie do zapewnienia odpowiedniego udziału "zielonej energii" w konsumpcji energii finalnej na poziomie co najmniej 15% w 2020 r. oraz do stworzenia trwałych podstaw dla systematycznego zwiększania tego udziału w następnych dekadach.
Na wprowadzenie przepisów od dawna czekają też przedsiębiorcy reprezentujący sektor zielonej energii. Nie zgadzają się jednak na przyjęcie projektu ustawy o OZE w wersji, jaka została zaprezentowana przez Ministerstwo Gospodarki w dn. 9 października 2012 r.
Największe kontrowersje dotyczą zapisu art. 41 ust.3 projektowanej ustawy, który wprowadza urzędowe określenie maksymalnej ceny sprzedaży energii z OZE, co w przyszłości może spowodować ograniczenie konkurencyjności energii ze źródeł odnawialnych, mówi adwokat dr Eligiusz Krześniak, Partner w warszawskim oddziale kancelarii Squire Sanders, specjalizującej się w doradztwie prawnym dla podmiotów z sektora energetycznego.
Ustawa nie tylko ogranicza poziom cen energii, ale też nie uwzględnia waloryzacji opłaty zastępczej, co w przypadku nagłego wzrostu inflacji może spowodować brak rentowności inwestycji w OZE. Kolejny zapis, który podnosi ryzyko inwestycyjne dotyczy progów interwencyjnych w przypadku powstania nadpodaży zielonych certyfikatów i związanej z tym spadku ich ceny. Ustawa określa je na poziomie 75% opłaty zastępczej za zielony certyfikat, który w ocenie wielu inwestorów jest zdecydowanie zbyt niski, podkeśla Krześniak.
Liczne zastrzeżenia formułowane do przepisów projektu ustawy dotyczą też niejasnych mechanizmów udzielania pomocy publicznej dla projektów zielonej energii, czego skutkiem może być nierówny dostęp do pomocy publicznej i w konsekwencji zarzut naruszania warunków konkurencji na jednolitym rynku europejskim. Podnoszone obawy związane są także ze zbyt krótkim, ograniczonym w ustawie do 15 lat, okresem wsparcia inwestycji zielonymi certyfikatami, a także z brakiem właściwych przepisów przejściowych regulujących sytuację w jakiej znalazły się już rozpoczęte inwestycje w OZE.
Niewątpliwie projekt ustawy OZE wymaga dopracowania wielu zapisów, ponieważ pozostawienie ich w wersji obecnie proponowanej przyniesie negatywne konsekwencje dla rozwoju tego sektora, dodaje Eligiusz Krześniak. Jednocześnie przedłużanie się prac nad ustawą powoduje wstrzymanie projektów inwestycyjnych, a w wielu przypadkach wycofanie się przedsiębiorców z planowanych projektów. Inwestorzy wybierają rynki ze stabilnymi, określonymi w czasie systemami wsparcia dla OZE, pozwalającymi oszacować ryzyko projektu i tam lokują swoje zasoby, nawet jeśli potencjalne zyski będą mniejsze od tych, jakie mogliby uzyskać inwestując na rynku polskim.
Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii był tematem dyskusji podczas debaty zorganizowanej na początku listopada 2012 r. przez Polską Radę Koordynacyjnej Odnawialnych Źródeł Energii (PRK OZE) we współpracy z kancelarią Squire Sanders w Warszawie. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele organizacji zrzeszonych w PRK OZE oraz przedsiębiorcy związani z sektorem odnawialnych źródeł energii. W efekcie debaty wypracowano postulaty określające wymagania, jakie powinien spełniać nowy akt prawny. Postulaty opublikowane są na stronie Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej.
źródło: Squire Sanders Święcicki Krześniak sp.k.
zdjęcie: Aneta Sadlik