Polska musi budować spalarnie odpadów
Polska, ratyfikując w 2003 r. traktat akcesyjny, zobowiązała się, że do 2013 r. ograniczy o połowę ilość śmieci trafiających na wysypiska. Do tego dochodzi ich jakościowa segregacja - na składowiskach będą mogły znaleźć się tylko odpady ulegające biodegradacji. Z pozostałej części mamy odzyskiwać w drodze sortowania 50 proc. szkła, tworzyw sztucznych i papieru, które później mają trafiać do powtórnego wykorzystania. Pozostałe odpady mają ulegać biologicznej lub termicznej przeróbce.
Zgodnie z tymi przepisami, od 16 lipca ubiegłego roku na wysypiska może trafiać tylko 75 proc. odpadów biodegradowalnych. Ponieważ Polska nie spełnia tych wymogów, od tamtego momentu Komisja Europejska zaczęła naliczać nam kary - 40 tys. euro dziennie. Jeśli w 2013 r., zgodnie z ustaleniami na składowiska nie będzie trafiać tylko 50 proc. odpadów ulegających biodegradacji, ta kwota powiększy się do 250 tys. euro dziennie.
Do najważniejszych kwestii dotyczących działania zakładów termicznej utylizacji należy zapewnienie im wystarczającej ilości paliwa, czyli samych śmieci. Pomóc ma w tym reforma zakładająca uporządkowanie gospodarki odpadami komunalnymi. W myśl jej zapisów, zarządzanie śmieciami zostanie przekazane gminom. Nowe przepisy mają przede wszystkim ukrócić szarą strefę, przez którą odpady, zamiast na wysypisko, często trafiały do lasu. Do tego mają pozwolić samorządom na wyegzekwowanie od firm odbierających śmieci ich dostarczenie do spalarni.
Jednak prace nad stosowną ustawą wciąż trwają w parlamencie. Pierwotnie nowe prawo miało wejść w życie od stycznia 2011 r. Ostatnie zapowiedzi resortu środowiska mówią o marcu 2011 r. Jednak coraz częściej z ust ekspertów można usłyszeć, że ten termin jest nierealny i trzeba będzie jeszcze poczekać co najmniej do czerwca. Tymczasem legislacyjna niepewność nie jest zachęcająca dla potencjalnych inwestorów.
Bez tych przepisów inwestorzy potencjalnych spalarni nie będą mieli pewności, że gminy zagwarantują im dostawy paliwa, czyli odpadów, powiedział dr Tadeusz Pająk z Katedry Systemów Energetycznych i Urządzeń Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Dodał, że pozytywnym przykładem dla osób sceptycznie podchodzących do planów budowy instalacji termicznej utylizacji może być warszawski Zakład Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych, który powstawał pod koniec lat 90. ubiegłego wieku.
Byłem ekspertem, który towarzyszył budowie tej instalacji. Owszem, były wówczas niewielkie protesty. Obecnie tylko kilka procent mieszkańców Warszawy wie, że na prawym brzegu stolicy, w dzielnicy Targówek, działa mała - jak na europejskie warunki - spalarnia odpadów. Dlatego tak mało osób wie o jej istnieniu, ponieważ media nie mają powodu, żeby informować o jej szkodliwej działalności, podkreślił Pająk. Przypomniał, że instalacje przeznaczone do termicznej utylizacji odpadów mają również istotny potencjał do produkcji ciepła i prądu.
Od czerwca ubiegłego roku obowiązuje rozporządzenie dotyczące uznania części energii, dokładnie 42 proc., wytworzonej w spalarni odpadów za energię odnawialną. Zatem, gdy powstaną planowane instalacje, będą one miały istotny wkład w wypełnienie zobowiązań dotyczących udziału wyprodukowanej energii pochodzącej z OZE, zaznaczył Pająk.
Natomiast po uzdatnieniu, powstały w wyniku spalania żużel, może być wykorzystywany w budownictwie drogowym. Niemal we wszystkich projektach polskich spalarni, które mają powstać w ramach wsparcia unijnego z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, przewidziane są odpowiednie instalacje do procesu uzdatniania. W Niemczech czy Holandii takie rozwiązanie jest powszechnie stosowane, dodał.
Według ostatnich ustaleń resortu środowiska, w tym roku powinna ruszyć budowa czterech spalarni odpadów, które powstaną w z wykorzystaniem unijnych środków. Będą to zakłady w Krakowie, Bydgoszczy, Szczecinie i Koninie. Ich łączny koszt to około 1,7 mld zł, z czego unijne dofinansowanie z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko wyniesie około 800 mln zł.
Kolejne cztery zakłady - w Poznaniu, Koszalinie, Łodzi i Górnośląskim Związku Metropolitalnym - mogą powstać w ramach pionierskiej formuły, łączącej partnerstwo publiczno-prywatne i wykorzystanie środków unijnych. Łączny koszt tych inwestycji wynosi około 4,4 mld zł, a dotacja unijna może sięgnąć ponad 1,5 mld zł. Poszukiwania prywatnych partnerów dla tych inwestycji mogą rozpocząć się już w pierwszym półroczu 2011 r. Z ubiegania się o środki unijne zrezygnowały Warszawa, która zamierza rozbudować istniejący już Zakład Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych, oraz Gdańsk. Natomiast inwestycje, które chcą realizować samorządy Białegostoku i Olsztyna, czekają na decyzje środowiskowe i wyniki konsultacji społecznych.
źródło: www.portalsamorządowy
zdjęcie: www.rzeszow4u.pl